Dzisiaj rano jak zwykle role podzielone - ja rowerkiem do pracy, a żona w samochód zawieźć synka do przedszkola. No to wio! Prawie już dojechałem do pracy i czuję mrowienie na plecach. WTF?... aaa, to komórka's wibrejszon. Odbieram i wysłuchuję relację przestraszonej drugiej połówki jak to szalony kierowca BMW skasował nam autko. Naszą kochaną skodziankę! Nawrotka roweru i gaz do dechy (a raczej pedał w ulicę) w stronę przedszkola (gdyż tam się stało to co miało się stać). Po dotarciu na miejsce okazało się, że wcale nie jest tak źle. Przedni zderzak będzie do wymiany, jeden reflektor i może coś jeszcze jak się to wszystko rozkręci. Czyli takie skaleczenie autkowe. Szwagier, który dotarł na miejsce wcześniej dopełnił formalności, znaczy się, że koleś z Beemwicy się grzecznie przyznał w formie pisemnej. Teraz niestety czeka mnie całe to zafajdane załatwianie, jeżdżenie, oględzanie. Auto w leasingu więc zabawy jest z deka więcej. Ach, ech...
MBike odebrany z serwisu! Pięknie się błyszczy nowa kaseta XT, hamulce działają ostro jak żyletka. Cud, miód. Kolejny raz pełna satysfakcja z serwisu na Łodygowej. Szczerze polecam ich usługi. Bez zbędnego cwaniakowania, miło, sympatycznie. Można liczyć na fachową poradę. Nie kręcą nosem jak przywożę własne części zakupione przez allegro. Rower oddaję wieczorkiem i na drugi dzień rano mam naprawiony. Jednym słowem - profeska!
Nałóg wygrał. Przyjechałem do pracy rowerem... i to był błąd. Łańcuch wczoraj słabo skuty rozpierniczył się kompletnie. Na szczęście byłem już blisko pracy i używając bajka jako hulajnogi w pół godzinki dotarłem na miejsce.