Pierwszy raz w tym roku wyruszyłem do pracy z kwatery głównej. Jechało się, za sprawą świetnej pogody, miodnie. Czuć, że renegacik jest znacznie szybszy od dekatlonowego "tramwaja".

Dzisiaj piękna pogoda. Po wczorajszych burzach słonko niecierpliwie domagało się wyjścia na wolność. Ogarnąłem się więc szybciutko i po krótkich negocjacjach z żoną :) ruszyłem na tripa. Korzystając z cennych porad kolegów z BS udałem się zwiedzić tereny nadbużańskie.

Gdzieś po drodze... © pawlica

Bug się wylewa © pawlica

Potem już na asfalt. Okolicznymi wioskami dotarłem w okolice Wyszkowa - wioska Tumanek.

Tumanek (ciekawe jaka była geneza tej nazwy) © pawlica

Hacjenda - okolie Niegowa. © pawlica

Potem już nawrotka i do domku na spaghetti :)

Jako, że jutro ma padać, niegodnym by było dzisiaj tak od razu grzać z pracy do domu. Koła poniosły mnie w stronę Siekierkowskiego. Przed wjazdem na most znalazłem ścieżynkę rowerową o nawierzchni bliżej nieokreślonej (siakieś klepicho) ciągnącą się wzdłuż Wisły.



Ścieżka kończy się... parkanem. Odchodzi od niej prawdziwa ścieżka



Ta dla odmiany kończy się płotem.
Nawrotka więc szybka i zbaczając trochę z klepicha wjazd pod most.



Malunki podmostowe

Przy powrocie kolejny kapciuszek.

Pit-stop © pawlica

Tutaj natomiast dowód na moją niefrasobliwość :D

Sprzedam oponę. Prawie nówka ;) © pawlica

No i tysiączek strzelił :)

Jako, że w weekend będę "lizał" swoje zdarto szarpane rany i pewnie z jazdy będą nici, postanowiłem troszkę dłuższą drogą wrócić do Ząbek. Jak się rozpędziłem to nawet nie za bardzo bolało :)

Jazdę zakończyłem efektowną przewrotką na firmowym parkingu podziemnym. Próba lansiarskiego wejścia w zakręt zakończyła się tym, że moje super wypasione obcisłe spodnie skończyły swój żywot. Otarcia na nodze i ręce pieką niemiłosiernie. Dla przypomnienia - dzisiaj piątek 13-tego! Psia mać ;)